Charczenie
napadlo na mnie nie tak dawno pracy. Szlam ulica zapatrzona w telefon sluzbowy i usilowalam zaplanowac co jak oraz kiedy. Zatopiona w myslach nie zauwazylam od razu co sie dzieje. Z zamyslenia wyrwalo
mnie w koncu nie tyle natezenie dzwieku co jego nachalnosc.
Tak mniej wiecej
pol kroku za mna z mojej prawej strony dochodzilo regularne charczenie. Chark, przerwa, chark, przerwa, chark,
przerwa i tak ciagle. Schowalam telafon do kieszeni i zaczelam wschuchiwac
sie w charczenie ktore powoli zaczynalo dzialac mnie na nerwy. Chark, przerwa, chark, przerwa, chark.....
Przyspieszylam kroku, zrodlo charku przyspiesza rowniez, chark, chark, chark... przysieszam znowu a zrodlo charku dotrzymuje
mi tepa chark chark, przerwa, chark chark
przerwa. Po chwili odbilam lekko w lewo przechodze przez ulice i na pol
luku katem oka widze zrodlo irytujacego dzwieku. Okazuje sie, ze to pan taki
troszke z gatunku „nie chcesz mnie spotkac w ciemnej uliczce” z mina skwaszona
jakby zul cytryne, katem oka popatruje na mnie i charczy. Czego sie wczesniej
nie domyslilam to kazdemu charkowi towarzyszylo lekkie spluniecie. Czemu pan
uznal iz wlasnie na mnie katem pluc nalezy, tego dotad nie wiem.
Na to podpluwanie
zjezylam sie w sobie i wbilam w charczacego osobnika jadowity wzrok. Po chwili
on przeszedl na moja strone ulicy i cos trzeba bylo zrobic, szlismy bowiem prawie
ramie w ramie, ja ze wzrokiem od ktorego dawno pownien byl sie w glaz zmienic
a Podpluwacz z mina niechetna, ciagle plujac i charczac. Nie
wiem czemu, jak zahipnotyzowana, nie moglam oderwac od
niego morderczego wzroku, po chwili osobnik odwrocil glowe, spojzal na
mnie, a ja w panice............. zastosowalam sluzbowy usmiech numer trzy (na
sytuacje podbramkowe) i prawie radosnie powiedzialam „hello!” Podpluwacz, na
chwile zdebial i przestal charczec. Chyba nie tego sie po mnie spodziewal, bo zadumal sie jakby, po czym wbil
wzrok przed siebie i rzucil niechetne „hello” w odpowiedzi. Ja z przymarznietym
do twarzy sluzbowym usmiechem ruszylam z kopyta do przodu, a moj podpluwacz
rzucil za mna jeszcze „happy new year” .... po czym przestal na mnie charczec,
podpluwac oraz gonic. Cala historia przytrafila mnie sie okolo dwoch tygodni
temu, wiec to bylo zdrowo juz po nowym roku.... Wniosek? Na sytuacje
podbramkowe najlepiej szczerzyc zeby!
Moze on chcial kontem-plowac, a wyszlo z tego katem plucie?
OdpowiedzUsuńOraz podziwiam, ze w takich okolicznosciach zdobylas sie na usmiech, chocby sluzbowy, bo ja wyjelabym rewolwer i szczelala seria. :)))
Dzięki Panterko, a to tylko dlatego ze rewolwer zostawiłam w drugiej torebce ;))
UsuńA to pawian ohydny z tego spluwacza! Za takie charki to kary jakies powinny być, bo przeca on czyste chodniki swymi plwocinami gruźliczymi zanieczyszcza! Ładnieś go potraktowałą Maju!Dałaś radę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznei z mroźnego przysiółka!:-))*
Witaj Olgo, no z ta czystością chodnika to bym nie przesadzała ale faktycznie to mało kto tu pluje w biały dzien ot tak sobie w plenerze. Pozdrawiam serdecznie nawzajem :)) x
UsuńPewnie spragniony był odrobiny "ludzkości" i ciepła:)).
OdpowiedzUsuńJak dostał, to i se poszedł.
Witaj Errato :) Moze i tak, ten pan wygladal na troche dziwnego, kto wie, moze i jakis ludzkich odruchow u ludzi szukal. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSzczerzenie jak szczerzenie, ale uśmiech jest dobry na wszystko :)
OdpowiedzUsuńczy na wszystko to nie wiem, ale pomaga w wiekszosci przypadkow :)
UsuńO rany...! Ale miałaś przeżycia :)!... I jak się ciekawie z tych perypetii wykaraskałaś :D...
OdpowiedzUsuńWitaj Abigail, z uśmiechem w przeciwnika! Nowa strategia bojowa ;))
UsuńHmmm, róże dziwne dziwolągi nasza Ziemia nosi...
OdpowiedzUsuńOj tak Agnieszko, ale z drugiej strony, jakbyśmy wszyscy byli tacy sami to było by troche nudno ... ;)
Usuń