niedziela, 15 lutego 2015

Wygladac po polsku...................



Ponizszy tekst jest zlepkiem, uwag i komentarzy zaslyszanych od ludzi ktorych znam i ktorzy wyglaszajac je nie mieli nic zlego na mysli. Sa to opinie prywatne i nie zostaly poparte zadnymi ankietami tudziez badaniami spolecznymi.

Czy Polaka da sie na pierwszy rzut oka mozna odroznic od Brytyjczykow? Pytanie podchwytliwe, prawdopodobnie bedzie to zalezalo od Polaka i od Brytyjczyka. 
Jedni z nas bardzo elegancko wtopia sie w miedzynarodowy tygiel ulic Edynburga, a inni beda swojska polskoscia emanowac na kilometr. Z tych cech ktore podobno pozwalaja nas odroznic na pierwszy rzut oka, wyodrebnilam kilka o ktorych slyszalam od znajomych Szkotow.




Ksztalt czaszki.  Wedlug jednego z moich znajomych, wszyscy Polacy (plci meskiej) maja duze i okragle glowy. W przeciwienstwie do Szkotow ktorzy maja glowy male i kwadratowe ha ha ZARTUJE! Czy to prawda to nie wiem, trudno mi orzec czy statystycznie polska lepetyna bedzie wieksza i okraglejsza od szkockiej. Osobiscie obstawiam, ze to tylko zludzenie optyczne wywolane faktem, ze nasi dzielni chlopacy najczesciej nie zapuszczaja bujnej czupryny jedynie kupuja maszynke do golenia i przy pomocy wspolokatora utrzymuja fryzurke a’la poborowy.

Sila miesnia. Do rozprzestrzeniania tego pogladu troszke przyczynilam sie sama. Wysluchujac regularnych doniesien o tym jak silownia wplywa na rozwoj masy miesniowej jednej z moich znajomych z pracy, w chwili slabosci zartobliwie zaproponowalam silowanie sie na reke. Kolezanka efektami eksperymentu zachwycona nie byla i nastepnego dnia na silowni uzalila sie swemu personalnemu trenerowi. A on wyglosil komentarz, ze Polacy sa z natury silniesi niz Szkoci...... zonk. To badanie nalezalo by chyba przeprowadzac na niemowlakach aby stwierdzic czy tacy jestesmy juz od urodzenia czy tez przypadkiem mit ten wywolany  jest faktem iz  wiekszosc panow ktorych ten trener spotyka na silowni, zapewne pracuje fizycznie za dnia, a na silownie chodzi po pracy dla rozrywki. Tak czy inaczej, w biuro poszla fama ze jestem damska wersja Arnolda S. I jeszcze dwie inne dziewczyny  podjely probe pokonania mnie na reke, z tego jedna ktora biega w maratonach, bierze udzial w triatlonach i dla rozrywki  boksuje sie ze swoim chlopakiem. Szanse byly nie rowne i wiedzialam o tym od poczatku, ale same chcialy! 

Budowa fizyczna. Skoro jestesmy przy sile miesnia, to inny znajomy Szkot, kiedys oznajmil ze Polaka (faceta) natychmiast mozna rozpoznac po tym, ze jest wielki jak czolg (miesnie oraz wzrost) i w towarzystwie filigranowej kobietki. To sie ladnie sumuje z inna opninia ktora rowniez uslyszalam w pracy, ze Polacy nie tyja. Bez komentarza.

Ubranie. Podobno natychmiast mozna nas rozroznic po ubraniu. Nie sadze by mozna mnie traktowac jako jakikolwiek wyznacznik, poniewaz z jakiegos powodu ciagle marzne i na zime, nawet szkocka, pod spodniami nosze grube rajtuzy a reszta to dluga podkoszulka, na to koszula a na to cienki sweter a na to drugi sweter na ktory zakladam plaszcz. Yip! Zadziwiajace jest to, ze nadal moge ruszac rekoma, aczkolwiek niemrawo.
Natomiast, nawet osoba ubierajaca sie normalnie bedzie grubiej ubrana niz przecietny  Szkot. Jesli masa miesniowa jest nasza genetyczna cecha to odpornosc na zimno bedzie cecha Szkotow. Na ulicy nawet w najgorszych warunkach pogodowych widujemy osoby (plci zenskiej) w polbutach, bez rajtuz, spodnicy do kolan i lekkim paletku, a przedstawiciele plci meskiej chadzaja bez  kurtek i w szortach. Szczegolnie mlodsze pokolenie kompletnie ignoruje warunki pogodowe i caly rok ubiera sie raczej lekko. Jeden z moich dobrych znajomych na zime nosi cos nazywa „ciepla podkoszulka” ktora de facto jest zwyczajna podkoszulka, tylko wykonana z odrobine grubszej bawelny. Dzieci do szkoly nosza mundurki i najczesciej nie nosza kurtek. Taki mundurek sklada sie albo ze spodniczki i bialej bluzeczki oraz sweterka/zakieciku w barwach szkoly lub z szortow (wersja meska) reszta tak samo jak w wersji damskiej plus krawat. Ktoregos dnia w radiu uslyszalam kawalek audycji na temat lekkiego podejscia Szkotow do tematu plaszcza i kurtki,  jedna z prezenterek wyglosila komentarz ze dla dziecka to dobrze byc tak lekko ubranym. Ksztaltuje to jego charakter, wzmacnia odpornosc i hart ducha ..................hmmmm  kto wie moze i tak, poniewaz najwyrazniej wyrasta z niego potem osoba odporna na zimno. 

Poza tym, podobno mamy obsesje na punkcie pogody, zywimy sie glownie kapusta i przegrzewamy mieszkania ;) 



Wscieklica i kierownica




Tak zwany „Road Rage" czyli „furia drogowa" znana jest wiekszosci, jak nie wszystkim kierowcom. W zaleznosci od naszego pozimu tolerancji na innych uzytkownikow drogi, nastroju w danym momencie oraz tego czy mamy udany czy niezbyt udany dzien, potrafi wyjsc z nas najgorsze. Agresja drogowa obejmuje szeroka game objawow od wykonywania nie kulturalnych gestow czy wykrzykiwania obrazliwych uwag, jazde zderzak w zderzak czy wyprzedzanie na trzeciego.
Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem, ja na pewno bez winy nie jestem, chociaz moja tolerancja na innych  uzytkownikow drogi zalezna jest od tego czy sie spiesze czy nie. W piekny letni dzionek jadac sobie na luzie nie zirytuje sie utknawszy na pol godziny za traktorem ani nie skrzywie sie na rowerzystke pedalujaca dziarsko srodkiem szosy.




  
Za to w kiepski dzien, dostane wscieku gdy osobnik przedemna nie ruszy dostatecznie szybko ze skrzyzowania.
 
U mnie furia drogowa przebiega w fazach:

Faza pierwsza, gniewne mamrotanie pod nosem obelg umiarkowanie obrazliwych  „no jedz ty dupo wolowa”. 

Faza druga, przechodzimy do przekenstw w jezyku rodzimym,  „no jedz ze do cholery jasnej!” i okazjonego machania rekami w gescie desperacji. 

Faza trzecia wbijanie zebow w kierownice, rwanie wlosow z glowy i glosne obelgi w jezyku angielskim.  Do fazy trzeciej dobijam bardzo sporadycznie. Ale jednak ..... grrrr

Nie tak dawno temu bo zaledwie przed swietami, wracalam do domu jedna z glownych tras zmierzajacych z miasta w kierunku obwodnicy. W godzinach szczytu  przepelniona uzytkownikami drogi odliczajacymi cenne sekundy do momentu kiedy beda mogi sie zrelaksowac w domowych pieleszach lub stawic w pracy do wypelniania obowiazkow sluzbowych, droga ta slynie z zapychania sie i korkow. Bedac dobrym nastroju nie przejmowalam sie zbytnio powolnym tempem jazdy, ruszajac i hamujac ruszajac i hamujac posuwalam sie w zolwim tempie w kierunku obwodnicy. W pewnym momencie cos tam z przodu sie odblokowalo i nagle wszyscy ruszylismy. Pomiedzy mna a samochodem z przodu powstala sliczna wyrwa ktora radosnie wykorzystalam by docisnac do dozwolonych 40 mil na godzine. Przede mna na kawalku ktory jeszcze przez chwile dozwolony byl dla calego ruchu ale juz za moment zmienial sie w pas tylko dla autobusow jechal motocyklista i byl wlasnie w procesie zmiany pasa, wlaczyl migacz i powoli zaczal przeprowadzac manewr gdy nagle z tylu z duza predkoscia nadjechal czarny samochod. Czarny minal mnie, dojechal do motoru i pomimo ze tamten byl juz w polowie manewru wcisnal sie przed niego na prawy pas, wyminal  i pojechal.
Kierowca motoru na chwile zdebial, przyhamowal po czym pozbieral sie i zaczal gonic czarnego. Lekcewazac juz calkiem przepisy drogowe pognal pasem dla autobusow, zrownal sie z czarnym i chyba usilowal zajzec do srodka auta. Byc moze z ciekawosci lub tylko po to by kierowcy pogrozic czy wykonac jakies gesty ogolnie uznane za niekulturalne. Po chwili bez owocnych wysilkow kierowca motocykla najwyrazniej wscielky, docisnal do dechy i z rykiem silnika ruszyl dalej pasem dla autobusow. Prawdopodobnie wizja manadtu jaki nie watpliwie otrzyma pozniej juz go nie wzruszala.
Ogladalam cala akcje z bezpiecznej odleglosci, widzac bowiem co sie dzieje na wszelki wypadek zdjelam noge z pedalu gazu. Czarny zostal w korku, ja za nim, a motor pojechal. Od czasu tego wydarzenia uplynely moze ze dwa dni, gdy na tej samej trasie, jedynie skierowanej w strone miasta znow utknelam w korku. Tym razem troche zdziwiona bo na tym kawalku zazwyczaj problemow nie ma. Ponuro spogladajac co chwila na zegarek w aucie sunelam powoli w strone miasta. Po chwili okazalo sie ze przyczyna korka byl wypadek. Na poboczu drogi po lewej stronie stal na awaryjnych swiatlach samochod, po prawej na ulicy lezal motor a obok nie ruchomo kierowca motoru. Ciagle w kasku na glowie, otoczony wianuszkiem bezradnych ludzi czekajacych na przybycie ambulansu.
Widzac to nie moglam powstrzymac refleksji, czy to przypadkiem nie ten sam motocyklista? Byc moze znow pod wplywem gniewu jadacy zbyt szybko? Kto wie. 

Od tego czasu ilekroc odarnia mnie furia drogowa  to przypominam sobie ta sytuacje. Wspomnienie to dziala studzaco.... ale z gniewnego mamrotania mimo wszystko jednak nie umiem zrezygnowac.










niedziela, 8 lutego 2015

Ponury Podpluwacz

Bardzo dlugo na bloga nie zagladalam, nawal pracy w miejscu skad naplywaja fundusze i inne sprawy, zabraly caly czas i energie. W miedzy czasie dzialy sie roznosci, takie jak spotkanie Ponurego Podpluwacza:




Charczenie napadlo na mnie nie tak dawno pracy. Szlam ulica zapatrzona w telefon sluzbowy i usilowalam zaplanowac co jak oraz kiedy. Zatopiona w myslach nie zauwazylam od razu co sie dzieje. Z zamyslenia wyrwalo mnie w koncu nie tyle natezenie dzwieku co jego nachalnosc.
Tak mniej wiecej pol kroku za mna z mojej prawej strony dochodzilo regularne charczenie. Chark, przerwa, chark, przerwa, chark, przerwa i tak ciagle. Schowalam telafon do kieszeni i zaczelam wschuchiwac sie w charczenie ktore powoli zaczynalo dzialac mnie na nerwy. Chark, przerwa, chark, przerwa, chark..... Przyspieszylam kroku, zrodlo charku przyspiesza rowniez, chark, chark, chark... przysieszam znowu a zrodlo charku dotrzymuje mi tepa chark chark, przerwa, chark chark przerwa. Po chwili odbilam lekko w lewo przechodze przez ulice i na pol luku katem oka widze zrodlo irytujacego dzwieku. Okazuje sie, ze to pan taki troszke z gatunku „nie chcesz mnie spotkac w ciemnej uliczce” z mina skwaszona jakby zul cytryne, katem oka popatruje na mnie i charczy. Czego sie wczesniej nie domyslilam to kazdemu charkowi towarzyszylo lekkie spluniecie. Czemu pan uznal iz wlasnie na mnie katem pluc nalezy, tego dotad nie wiem.
Na to podpluwanie zjezylam sie w sobie i wbilam w charczacego osobnika jadowity wzrok. Po chwili on przeszedl na moja strone ulicy i cos trzeba bylo zrobic, szlismy bowiem prawie ramie w ramie, ja ze wzrokiem od ktorego dawno pownien byl sie w glaz zmienic a Podpluwacz z mina niechetna, ciagle plujac i charczac. Nie wiem czemu,  jak zahipnotyzowana,  nie moglam oderwac od niego morderczego wzroku, po chwili osobnik odwrocil glowe, spojzal na mnie, a ja w panice............. zastosowalam sluzbowy usmiech numer trzy (na sytuacje podbramkowe) i prawie radosnie powiedzialam „hello!” Podpluwacz, na chwile zdebial i przestal charczec. Chyba nie tego sie po mnie spodziewal, bo zadumal sie jakby, po czym wbil wzrok przed siebie i rzucil niechetne „hello” w odpowiedzi. Ja z przymarznietym do twarzy sluzbowym usmiechem ruszylam z kopyta do przodu, a moj podpluwacz rzucil za mna jeszcze „happy new year” .... po czym przestal na mnie charczec, podpluwac oraz gonic. Cala historia przytrafila mnie sie okolo dwoch tygodni temu, wiec to bylo zdrowo juz po nowym roku.... Wniosek? Na sytuacje podbramkowe najlepiej szczerzyc zeby!