Wciągnęłam
się ostatnio w serial pod tytułem "Czarne Żagle" o
piratach, naturalnie. W tej produkcji
postacie historyczne, mieszkają się z postaciami fikcyjnymi.
Mamy wiec Kapitana Flinta oraz Johna Silvera z Wyspy Skarbów obok
Czarnobrodego, kapitana Vain czy Jacka Rackchmana. Ci ostatni to
prawdziwi piraci którzy żyli i grabili w złotej epoce piractwa circa 1650 do 1730.
Oglądnąwszy
kilka odcinków zaciekawiłam się tym jak to naprawdę z tymi
piratami było i dawszy nura w przepastne odmęty internetu wyłowiłam
kilka interesujących faktów.
Kapitan
na pokładzie statku pirackiego władze absolutna posiadał jedynie w
czasie bitwy. Resztę czasu na statku rządziła demokracja. Po
pierwsze samego kapitana wybierano w drodze głosowania i można było
go z tego urzędu usunąć. Także cel wyprawy
łupieżczej, podział łupów czy nawet to czy jeńców zabić czy
nie, było poddawane głosowaniu. Kapitan, co prawda dostawał do
dyspozycji sporą kabinę, ale musiał się liczyć z tym ze reszta
załogi mogła tam w każdej chwili wejść by pożyczyć jego
zastawę stołową czy poczęstować się obiadem.
Kodeks
piracki istniał naprawdę i był spisywany przy wyborze nowego
kapitana, lub przed wyruszeniem na wyprawę łupieżcza. Określał
on nie tylko procentowy udział, każdego członka załogi w łupach,
ale również kary za nie przestrzeganie kodeksu i inne aspekty życia na statku. Na przykład w kodeksie kapitana Barthelemew Robertsa
czytamy ze światła (lampy oliwne i świeczki) należy gasić o godzinie 20,
a jak kogoś suszy ten niech śmiga na pokład, by tam w zimnym
świetle gwiazd oddawać się libacji. Ten sam kapitan zakazał
hazardu pieniędzmi na pokładzie statku. Kodeks był podpisywany
przez każdego członka załogi.
Piraci
mieli w użyciu, bardzo uproszczona wersje polisy na życie.
Określała ona (i to również było określone w Kodeksie) ile
sztuk złota/srebra wypłacane będzie niefortunnej ofierze walk
morskich. Mowa tu o utracie którejś z kończyn lub urazie typu
utrata oka. Jak się łatwo domyślić za utratę ręki wypłacano
więcej niż za utratę palców czy wspomnianego już oka. Cieśla
pokładowy przeprowadzał operacje amputacji. Noga była odpiłowywana
przy pomocy dostępny narzędzi, piła która do tego celu używano
była raczej mało precyzyjnym narzędziem, wiec razem z zainfekowana
częścią ciała, pod nóż szlo sporo zdrowego.
Piraci
pili na umór. Rum i grog były łatwiej dostępne na pokładach ich
statków niż porządne jedzenie. Tak naprawdę alkohol był
traktowany jako lekarstwo na wszystkie choroby od przeziębienia po
szkorbut. Pomagał chronić się przed zimnem i dawał chwilowe
zapomnienie o niewygodach podróży morskiej. A kto nie pił
traktowany był podejrzliwie przez kamratów.
Proces
łupienia zdobytego statku mógł trwać nawet do dwóch dni. Piraci
bardzo starannie ogałacali zdobyta jednostkę ze wszystkiego co
miało dla nich wartość. Czyli, jedzenie, woda, alkohol, zapasowe
ożaglowanie i olinowanie czy inne niezbędne okrętowi części
zamienne. Skrzynie za złotem naturalnie były ulubiona forma łupów,
ale realistycznie rzecz biorąc, najczęściej zdobywano beczki z
tytoniem oraz bele z bawełna.
Kobiety
nie miały miejsca na pokładach pirackich okrętów. Niektóre jednak się
decydowały na trudy życia w marynarce i pod przebraniem zaciągały
się na jednostki handlowe lub wojskowe. Było to możliwe gdyż
wbrew powszechnym wyobrażeniom marynarze, w tym piraci, chodzili
ogoleni. Wyjątek stanowił sławny Czarnobrody. Z dzienników
pokładowych wyłaniają się wiec historie takie jak Mary Anne
Arnold, która zaciągnęła się w przebraniu mężczyzny na okręt
i dość długo tam funkcjonowała aż wpadła, kiedy kapitan
jednostki obserwując rytualne golenie się załogi, uznał ze chyba
coś za gładko jej to wychodzi. Kapitan ten napisał w swoim
dzienniku, ze “panna Arnold była jednym jego najlepszych żeglarzy.
Zawsze pierwsza i bez gadania wykonywała najcięższe i
najtrudniejsze prace, takie jak zwijanie żagli podczas sztormu”.
Co się dalej z nią stało tego nie wiem, zakładam ze została
odesłana na lad. Inna sprawa ze jednostka handlowa to nie statek
piracki. I tak o kobietach piratach mało się słyszy. W złotej
erze piractwa udokumentowano tylko dwa takie przypadki. Oba na statku
kapitana Rackchama. Pierwsza to Anne Bonny, która była z kapitanem
w stosunkach intymnych i zostawiła dla niego męża. A druga została
przez niego przejęta wraz z reszta załogi uprzednio zdobytej jednostki. Znajdowała
się tam w oczywiście w przebraniu mężczyzny. Nazywała się Mary
Reed. Obie damy wyróżniały się raczej bojowymi charakterami i
kiedy statek Rackchama został przejęty a załoga się poddała
tylko one uzbrojone po zęby chciały się stawiać opór.
Nie lubie piratow, nie lubie ksiazek i filmow o piratach i dotyczy to zarowno onegdajszych, jak i dzisiejszych, realnych i niebezpiecznych.
OdpowiedzUsuńI tylko Twoje rysunki niezmiennie mi sie podobaja. :)
Aniu, dziękuję a ja jak zawsze cieszę się kiedy moje rysuneczki się podobają :)
UsuńTe opowiastki okraszone rycinami stanowiłyby fajna książeczkę edukacyjna dla dzieci , pomyśl o tym :)
OdpowiedzUsuńSonic, nic nie sprawiło by mi większej radości. I sama też od jakiegoś czasu myślałam że to było by fajnie :)
UsuńŚwietnie rysujesz, Maju!:-)Jestem zachwycona!***
OdpowiedzUsuńO piratach poczytałam z ciekawością - złaszcza o kobietach na statku pirackim.Ogladałam niedawno fajny, amerykański film o kobiecie piracie, ale tytułu zapomniałam. Skleroza coraz większa, niestety!:-))
Dziekuje Olgo :)) Mnie piraci zawsze interesowali, a raczej zycie na morzu, bo kordelasy i strzelanie to juz nie bardzo :)
UsuńCiekawe historie... Zawsze myślałam, że kapitan to tak raz i na zawsze i na Amen :) Uwielbiam Szanty i marzyła mi się kiedyś szkoła pod żaglami ale jakoś pirackim życiem się nie zajmowałam... Ja raczej miałam w planach zostać cyganką i podróżować z taborami :D
OdpowiedzUsuńWitaj Brujito :) my Cyganie co pędzimy z wiatrem... Również romantyczna wizja. A ja chciałam zostać piratem, tylko bez wbijania w ludzi ostrych narzędzi, zwykle grabieze by wystarczyły ;) oczywiście żeby oddać wszystko biednym, jak Robin Hood!
UsuńWyprowadziłaś mnie z błędu, bo byłam przekonana, że według dawniejszych przesądów, Kobieta na pokładzie przynosiła pecha, a tu bardzo proszszsz... Przeczytałam wszytko z wielką ciekawością .
OdpowiedzUsuńAleż dlatego właśnie te dziewczyny musiały przebierać się za mężczyzn, ponieważ kobietom na pokład (w sensie załogi nie pasażera) wstęp był wzmocniony. Nie dlatego by przynosiły pecha, ale dlatego że w długich rejsach męska załoga była lepszym pomysłem niż mieszana. Kapitanowie nie chcieli wprowadzać zamieszania na pokładzie.
Usuń