sobota, 9 maja 2015

byc czy nie byc strazakiem, oto jest pytanie....



Stałam na skrzyżowaniu, doświadczając pięknej szkockiej pogody z parasolka elegancko wywinięta na druga stronę i ulewnym deszczem smagającym moja twarz. Kiedy minęły mnie trzy wozy straży pożarnej, gnające jak do pożaru. Dwa nadjechały od strony Chambers Street a trzeci od strony North Bridge. Wszystkie trzy zatrzymały się jakieś cztery metry o miejsca gdzie stałam. Dwóch raczej pokaźnej postury ponów wysiadło z pierwszego wozu i zaczęło szukać pożaru. Na ulicy jednakże nic się nie działo, znaczy nic poza zwykłym o tej poze potężnym natężeniem ruchu w centrum miasta. Żadnych ludzi uciekających z krzykiem z płonących budynków, żadnych buchających płomieni czy chodźby smuzki dymu. Światło na skrzyżowaniu zmieniło się na zielone i ruszyłam dalej pchając przed sobą wściekle stawiająca opór parasolkę.

Widok strażaków, ubranych w ciężkie uniformy i żółte kaski wywołał u mnie uśmiech, nie tylko dlatego ze strażacy generalnie budza pozytywne emocje. Ci których przed chwila widziałam  jak jeden maz wygladali niezwylke sympatycznie i elegancko wypełniali mięśniami swoje uniform oraz przypomnieli mi jak sama próbowałam zostać strażakiem.

Sam pomysł o mnie wstępującej do straży pożarnej jest więcej niż zabawny, gdyż za rozrywkami zawierajacymi w sobie jakikolwiek element budujacy tezyzne fizyczna nigdy nie przepadalam. Byłam jedna z tych osób które regularnie "zapominały" stroju na w-f. Na samo wspomnienie o koszykówce czy siatkówce chciałam chować się pod ławkę i siedzieć tam dokąd zagrożenie nie minie.  Kiedy inne dziewczynki elegancko zwisały z trzepaków wywijajacac fikołki na górnej poprzeczce ja spadalam w pozie rozgwiazdy z barierki dolnej. No, po prostu nie mam tego w sobie. I już.

Do straży pożarnej na wstępne przesłuchania zgłosiłam się w wyniku nieporozumienia. Działo sie to w czasach gdy desperacko pragnęłam zmienić prace a ogłoszenie sugerowało ze szukają kogoś kto będzie chodził po mieszkaniach i pomagał tłumaczyć ludziom zasady bezpieczeństwa przeciw pożarowego.
Dlatego kiedy po przybyciu kazano mi, oraz innym dziewczynom które się zgłosiły, przebrać się w uniformy to lekko sie zdziwiłam. Strój ktory poproszono mnie bym założyła składał sie ze ogniotrwałych spodni z szelkami, gigantycznej i wsciekle ciezkej kurtki, buciorow oraz  za dużego kasku ktory spadał mi na oczy.

Tak naprawdę to na tym kończą sie moje wspomnienia z tego dnia  gdyz gdzieś pomiędzy wspinaniem się na wieze, bieganiem w te i wewte, zwijając i rozwijając waż strażacki oraz bieganiem na czas w te i nazad ciemno zrobiło mi sie przed oczami i przytomność odzyskałam nad wiadrem z lodowata woda w którym zanurzone były moje nadgarstki.

Kiedy wrocilam do przytomności na tyle by iść do domu powiedziano mi żebym przez rok popracowała nad swoją tężyzną fizyczna i sprobowała ponownie. Od tego czasu minelo 6 lat. Nadal nie zostalam strazakiem. Moze szkoda, mysle ze swietnie nadawalabym sie do brygady zdejmujacej koty z drzew ;)





 

7 komentarzy:

  1. Ja bym sie nie nadawala! Bo o ile z tezyzna jakos moze bym sobie poradzila, tak za nic nie pokonam leku wysokosci. Na drugim szczeblu drabiny juz mi sie kreci w glowie, a te goopie koty majo zwyczaj wlazic do wysokosci drugiego pietra. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no leku wysokosci na szczescie nie mam :)

      Usuń
  2. Do brygady zdejmującej koty z drzew to i ja bym się nadawała :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym sie do tezyzny nadawala, i w zoltym tez mi raczej do twarzy. CO z tego jak sie panicznie boje drabin wszelakich?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drabin przestalam sie bac od kiedy zostalam dumna posiadaczka strychu na ktory wspiac sie nielatwo. Cwieczenia akrobatyczne na wysokosciach pomogly!

      Usuń
  4. No cóż, nie wszystkie marzenia się spełniają.. no i bardzo dobrze ;) zawsze możesz mieć chłopaka- strażaka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chłopaka - strażaka? No tej opcji jak dotąd nie brałam pod uwagę ale kto wie ;))

      Usuń