Dla
tych którzy po przeczytaniu tytułu, zaczęli podejrzewać, ze od tego "zeszkocenia", zapomniałam jak brzmi liczba mnoga wyrazu renifer, informacja, ze tu mowa o szkockich reniferach, a
renifer w języku angielskim brzmi tak samo w liczbie pojedynczej i
mnogiej. Taki sobie żarcik ortograficzny :)
Tak
naprawdę o szkockich reniferkach miałam napisać w wydaniu
gwiazdkowym bloga, no bo wiecie, Święty Mikołaj i jego renifery..... ale,
ze na blogu u Panterki pojawiły się już zapowiedzi, to nie będę
dłużej zwlekać i oto przedstawiam państwu szkockiego renifera.
O
reniferach na terenie Szkocji dowiedziałam się poczta pantoflowa. Jak tylko informacja o nich do mnie doszła to dostałam goraczki reniferowej i zapragnęłam koniecznie je zobaczyć.
Dawno
temu renifery zamieszkiwały tereny Szkocji i były tu tak powszechne
jak teraz owce. Niestety ich najgroźniejszy naturalny przeciwnik,
czyli człowiek, zdołał je całkowicie wytępić. Wszystko przez to,
ze maja tak geste cieplutkie futra oraz rogi z których można
wykonywać ozdoby. O mięsie nie wspomnę. I tak szkockie wzgórza
pozostawały renifer free przez cale lata aż czasu kiedy to Szwedzki hodowca reniferów Mikel Utsi odwiedza Szkocję w podroży poślubnej.
Zakładam ze Mikel trafił do Aviemore i udał się na spacer na
wzgórza Cairngorms, gdzie spojrzawszy bacznym okiem dookoła
powiedział: „wszystko pięknie tylko gdzie są renifery?”. Tak
naprawdę to zapewne powiedział coś znacznie bardziej naukowego,
zauważył bowiem ze Szkockie wzgórza pod względem roślinnym i
klimatycznym, bardzo przypominają mu tereny pasterskie w Finlandii i
pomyślał, ze renifery miałyby się tu dobrze.
W
czerwcu 1952 roku Mikel i jego zona sprowadzają do Szkocji pierwsze
renifery i wypuszczają je na 300 akrowy ogrodzony teren. Kolejna
partia reniferów przybywa tego samego roku w październiku. Od tego
czasu projekt rozwija się pomyślnie aż do dnia dzisiejszego.
I
nawet teraz, co jakiś czas nowe renifery zasilają mała grupkę żyjąca spokojnie na wydzielonym dla nich
terenie. Reniferki te nie są tu zostawione same sobie i znajdują się pod ciągła
kontrola. Po pierwsze i co najważniejsze genetyczna. Ku
rozczarowaniu niektórych odwiedzających, nie są także hodowane na
mięso ani na skory.
Renifer
chętnie napycha brzuszek mchem który wykopuje ze śniegu przy
pomocy swoich kopytek. Ciekawostka jest ze renifer może spokojnie
zjeść nawet muchomora. Który dla naszej diety jest raczej
niewskazany.
U
reniferkow zarówno panie jak i panowie prezentują piękne poroże.
Panie na głowach noszą mniej wybujałe korony, zakładam ze dla
wygody. Jednakże poroże to świetnie sprawuje się zima i gdy
panowie swoje rogi już pogubią, panie nadal mogą używać swoich
by odganiać namolnych kawalerów...... od jedzenia. Czemu tak?
Ponieważ zima ciężarne reniferowe damy potrzebują więcej
jedzenia niż panowie. Malutkie reniferki rodzą się w maju/czerwcu i już w
przeciągu kilku godzin staja na własnych kopytkach.
Odwiedziny w Reniferowni zaczynają się naturalnie od kupna biletu. Przed ośrodkiem zbiera się spora grupa. Wszyscy czekamy na przewodnika by udać się na wzgórze. Podejście pod niewielka górkę nikomu nie sprawiło najmniejszego problemu. Nasi przewodnicy (taszczący na plecach woki z reniferowym śniadaniem) zatrzymują się trzy razy żeby upewnić się ze wszyscy za nim podążamy i ze każdy miał chwile żeby złapać oddech.
Po niedługim spacerze docieramy do
Reniferowni gdzie za płotem czekają na nas, albo raczej raczej na swoje
śniadanko, reniferki. Podzielone zostały na dwie grupy. W jednej
części biegają sobie panowie którzy nie zostali dopuszczeni w tym
roku do stada damskiego. W drugiej zagrodzie znajdują się
dziewczyny wraz z bykiem rozpłodowym, który na imię ma Balmoral.
Nasz
przewodnik położył worek na trawie, do którego natychmiast
dobrały się reniferowe nastolatki i udziela nam podstawowych
informacji.
Na przykład o tym ze renifer chodzi pod wiatr, po to by
futro gładko przylegało mu do skory i pomagało utrzymać ciepłotę
ciała. A także, ze nosek renifera zbudowany jest w szczególny
sposób, ogrzewając zimne powietrze zanim dostanie się do płuc. Dookoła
nas zbiera się stado oczekując na przekąskę. Słyszymy
charakterystyczne klik klik klik, dobiegające z ich nóżek, a konkretnie ścięgien, kiedy
się przemierzają. Dźwięk ten ułatwia reniferom orientacje w
trudnych warunkach atmosferycznych. Chodzi o to by stado trzymało
się razem, a to trudno byłoby uzyskać gdy idzie się pod wiatr z
zamkniętymi oczami, dzięki klikaniu wszyscy wiedza gdzie są.
Jeszcze przed wejściem na teren Reniferowni, zostaliśmy ostrzeżeni
by nie dotykać poroża. Jest ono bronią renifera i próby złapania
ich za rogi zostałyby przyjęte za atak. Dowiadujemy się tez by nie wykonywać
gwałtownych ruchów, gdyż te mogłyby zostać opacznie przez
renifery zrozumiane. W odległości mniej więcej pol metra, po
mojej lewej stronie, stoi Balmoral.
Musze przyznać ze jego poroże
budzi respekt. Pomimo tego iż puchaty renifer jest znacznie mniejszy ode
mnie i ręce same mi się do niego wyciągają, to utrzymuje
bezpieczna odległość i staram się wyglądać pokojowo.
Balmoral łypie dookoła uważnym spojrzeniem popatrując to na mnie,
to na worek z jedzeniem, to na resztę odwiedzających. Chociaż zima
jeszcze nie całkiem nadeszła, to wzgórza już pokrywa odrobina
śniegu. Patrze na stado i stwierdzam, ze kolorystycznie idealnie
komponują się z otoczeniem.
Balmoral, po uważnym zlustrowaniu sytuacji,
traci zainteresowanie naszym ludzkim stadkiem i zaczyna podgryzać
trawę kawałek dalej, a jego miejsce u moim boku zajmuje reniferowa
dziewczyna z jasnym futrem i imponującym porożem.
Tymczasem część
informacyjna dobiega końca i w obieg idą worki z jedzeniem. Worek
numer jeden (zielony) zawiera normalne jedzenie. Jeden z naszych
przewodników udaje się kawałek dalej i rozsypuje zawartość worka
dookoła, uprzednio nas uprzedzając żeby nie próbować podnosić
jedzenia z gruntu. Renifery uznałyby to za kradzież a złodzieja
potraktowały rogami.
Drugi worek, znacznie mniejszy i biały,
zawiera w sobie specjalna przekąskę. Składają się na nią jakieś płatki, coś co przypomina jedzenie dla gryzoni oraz melasę.
Poinformowano nas żeby nie próbować biegać za stadem usiłując
karmić renifery i ze przyjdą do nas same te które są oswojone,
resztę stada należy zostawić w spokoju. Czekam grzecznie z wyciągniętymi rękoma na swoja porcje płatków. Od chwili
znalezienia się jedzenia w moich dłoniach mijają dosłownie
sekundy gdy dołącza do nich wygłodniały pyszczek. Pyszczek ten
jest milusi i aksamitny. Nosy reniferów są porośnięte sierścią dla ochrony przed zimnem. Żadne zęby ani podgryzanie mi się nie
przytrafiło. Cały proces wsysania jedzenia z moich dłoni zajmuje dosłownie
sekundy i po chwili nie ma już ani okruszka. Uznaje ten
stan za nie akceptowalny i ruszam za białym workiem domagając się
więcej płatków. Operacje ta powtarzam kilkakrotnie, aż do czasu
kiedy w worku nic już nie ma.
Nie tylko ja mam frajdę z
karmienia reniferów. Inni uczestnicy wyprawy chodzą dookoła z
takim samym szerokim uśmiechem na twarzy i wyciągniętymi przed
siebie dłońmi. Podczas karmienia reniferkow zapominam na chwile jak
strasznie mi zimno, jednakże po opróżnieniu worka znów czuje
przeszywający wiatr i chłód. Oglądając się za siebie
kilkakrotnie, z żalem opuszczam Reniferownie i ruszam w stronę parkingu. Planuje je znów odwiedzić, pod koniec maja kiedy w stadzie pojawia się malutkie
reniferzatka.
ten biały maluch jak krowi cielaczek wygląda :)
OdpowiedzUsuńalbo jak kozka :) podobno nie ma reniferow albinosow, ale czasami trafiaja sie takie ktore maja wiecej bialej siersc niz reszta.
UsuńPosmyrałaś reniferka po pyszczku?:)
OdpowiedzUsuńZ tym smyraniem to nie bardzo, dosc ostre rogi wycelowane w kierunku twarzy zniechecaly mnie do spoufalania sie. Ale wystarczylo mi to ze milam dlonie pelne reniferowego pyszczka :)
UsuńTo już się przyznam, zaglądam jako cicha czytaczka, bardzo lubię takie bezpośrednie relacje. Niczego wcześniej o reniferach nie wiedziałam.
OdpowiedzUsuńO jak mi milo :) O reniferkach sama dowiedzialam sie bardzo niedawno i od razu zapragnelam sie z nimi zaprzyjaznic! Spotkanie z nimi bylo dla mnie wyjatkowym doswiadczeniem.
Usuń:D Ze wzgledu na reniferki to by Ci sie u mnie podobalo. Ja tez mam troche daleko do reniferow ale jak juz widze, to licze: jedna watacha reniferow, druga horda reniferow, trzecie stado reniferow, czwarte stadko reniferow i o, jeszcze jeden samotnik reniferski i to bialy :)))
OdpowiedzUsuńKiedys, po pierwszym spotkaniu z terenami, gdzie naturalnie wystepuje renifer pisalam do znajomych: ...na drogach reniferow tak duzo jak chmar komarow a komary sa wielkie jak byki, wieksze od reniferow...
Ja myslalam, ze renifer to przyjazdne zwierze a poroze ma dla elegancji, kopytkami stuka tylko po asfalcie bo w lasach podloze jest miekkie, renifery dostarczaja miesa i ich poroze to specjal na poptencje... Niestety wyglada na to, ze renifery zostana wyparte przez strusie... tyle tych rezerwatow i howowli strusia...
To u Ciebie reniferów jak u nas owiec? Jade autem a tu jedno stado owiec, dwa stada owiec, trzy stada ...... a wszystkie owce w szkocka kratę i ich runo idzie na produkcje szalików i szkockich (męskich) spódniczek zwanych kiltem. Myślę ze renifer jest przyjazny, żaden z okazów w Reniferowni nas nie zaatakował, mam wrażenie ze nasi przewodnicy bardziej usiłowali ochraniać renifery przed ludźmi niż ludzi przed nimi. Kto wie może kiedy juz Brexit zawładnie UK będę migrować dalej na północ do kraju renifera? I zdecydowanie wole renifera niż strusia!
Usuń:D U mnie nie ma duzo owiec. Jak juz cos to barany. :))) Czarne. W kratke beda w nastepnych pokoleniach.
UsuńTez tak mysle, ze ci przewodnicy troche przesadzili ale straty moglyby byc duze, bo turysci by te renifery zaglaskali na smierc.
Strus to cwaniak, jak mu zimno albo wiatr w 'pysk' to strus glowe w piasek (choc tu same kamienie). A jajo strusie starcza na sniadanie, obiad i kolacje dla calej rodziny z sasiadami. Sa tez hodowle dzikow co to ryja i sa dzikie, i zaczynaja robic rezerwaty saren bo las znika. :///
he he he Echo masz racje z tym glaskaniem! Ja bylabym pierwsza :D Ale tu jest Szkocja. Czasami traktuje sie ludzi jak kompletnych hmmmm hmmmm hmmmm zeby tylko nie zrobili sobie krzywdy. Wynikiem tego sa nastolatki ktore mowia piecioma obcymi jezykami i nie umieja uzywac klamki. Dzik ktory jest dziki to zupelne szalenstwo a sarenek szkoda bo sa urocze w kazdym kraju :)
UsuńZ przyjemnością przeczytałam Twoja relacje ze spotkania z reniferami. Od razu przypomniała mi się mała Gerda, rozbójniczka, kruki...Piekne czasy i skojarzenia. Miło byłoby pogłaskać renifera, choć wiem, że nie powinnam...!:-))
OdpowiedzUsuńPrzypomniałas mi o Królowej Śniegu i renifer ach z tej bajki Olga :)) Okazuje się że renifery można głaskać, sama glasknelam jednego podczas mojego drugiego z nimi spotkania. Nie należy łapać za rogi ale głaskać się da :)) Uściski
UsuńOd razu się przypominają się święta , symboliczne ssaki polecam również bloga przyjaciółki http://swietajoanna.pl/
OdpowiedzUsuń