Sztorm sie w koncu
uspokoil po tym jak pogoda popsula sie 31’go po poludniu i zywioly szalaly dwa
dni. Dzisiaj po raz pierwszy w nowym roku widze rzeke a nawet gorki po drugiej
stronie. Jego Puchatosc bryka po dworzu, a ja od rana zafundowalam sobie soczek
z natki pietruszki, wlaczylam pranie i ciesze sie spokojem sobotnim.
Soczek z natki od pietruszki
to u mnie hit sezonu n nowym roku. Gwoli wyjasnienia, nie znosze zieleniny w jedzeniu, ile
to sie moja mama nameczyla by dziecko zdrowo zywic to przechodzi ludzkie
pojecie. Kazde podane danie bylo uwaznie przebadane na obecnosc „zielonego”.
Nie
dalo sie schowac, przemycic, ukryc pod lub w kotlecie. Kazda ilosc zielonego byla
natychmiast wykrywana i przy akompaniamencie glosnych protestow nastepowalo
energiczne usuwanie elementow nie chcianych z talerza.
Byc moze do mojej
awersji na zielone dolozylo sie przedszkole, gdzie panie przedszkolanki
postanowily zlamac moja niechec. W modzie wtedy byl szpinak, nie taki jak sie tu
podaje w lisciach i pokropiony smacznym sosem salatkowym, tylko w postaci
gestej breji bez smaku za to o zapachu starych skarpet. Doskonale pamietam ten
piekny dzien, kiedy powiedziano mi ze nie wstane od stolu jesli nie zjem calego
szpinaku. Wszystkie dzieci dawno juz poszly sie bawic, tylko ja siedzialam i
suto zraszajac kazda lyzke lzami usilowalam TO zjesc. W koncu, udalo mi sie
ostatni kawlek szpinaku przecisnac przez gardlo. Pani przedszkolanka wziela odemnie pusty talez i mowi -no widzisz a jednak dalo sie zjesc!
Wstalm od stolu, ruszylam
do drzwi i tu system sie zalamal bowiem puscilam
gigantycznego ZIELONEGO pawia na pol pokoju...... chyba nie musze dodawac ze
wiecej nie probowano mnie zmusic bym zjadla caly szpinak.
Dlatego tez, znajac moja
awersje do zieleni innej niz ta za oknem, sama jestem w szoku ze takowy sok
wypijam. Fakt faktem, w soku oprocz pietruszki jest tez jabluszko a dzisiaj to
bylo takze i kiwi, wiec w sumie pyszka! Bomba witaminowa, samo zdrowie w
szkalnce a jak ponetnie wyglada!
No to dożyłam zielone się nadaje do spożycia. :))
OdpowiedzUsuń♥♥
Ale tylko w formie plynu! W formie krzaka zielonemu nadal mowimy NIE :D x
OdpowiedzUsuńNo to zemsta Twoja była dość obrazowa.. i powiem tylko A DOBRZE IM TAK!
OdpowiedzUsuńNo zemsta w sumie nie planowana, po prostu sie inaczej nie dalo .... ale podzialo a to najwazniejsze ;)
OdpowiedzUsuńMoja "kariera" na szkolnej stołówce, która i tak trwała krótko, zakończyła się właśnie na szpinaku. Mama zaniepokojona, że jeszcze nie ma mnie w domu, przyszła po mnie i zastała taki widok: w stołówce siedziałem samiuśki, a przede mną na stole krzepła od pewnego czasu na talerzu zielona szpinakowa breja w asyście sadzonego jajka, któremu z racji stołówkowego pośpiechu "nie zdążono" ściąć białka, a całej kompozycji dopełniało kilka ziemniaków w odcieniach szarości. Moja medytacja nad potrawą trwała jakieś pół godziny i utrzymywało ją jedynie przekonanie, że trzeba się zmusić, żeby nie robić kłopotu w domu. Jednak obrazek jaki zobaczyła moja rodzicielka spowodował, że ostatni raz medytowałem w szkole nad breją. Jakkolwiek obiadków szkolnych nastąpił kres, to trauma szpinakowa trwała latami, i dopiero potrawka przyrządzona ze smakowitych liści z dodatkiem czosnku wyzwoliła mnie z niechęci do szpinaku. Moja luba przyrządza też na ciepło przepyszny szpinak z błękitnym serem, który smakowicie roztapia się w potrawie. Dziś szpinakowe listki międlą nawet nasze koty - całkiem przed chwilą, przy okazji mojego śniadania, z dodatkiem listków szpinaku oczywiście :)
OdpowiedzUsuńF
Witaj F ;) Fajnie Cie Tu widzec :) Zgadzam sie w calej rozciaglosci, ze szpinak potrafi byc smaczny, na przyklad w Tapas! Pozdrawiam Ciebie, Luba oraz koty szpinak lubiace!
Usuń