Uwaga! Dla tych co nie ogladali filmow "Kraina Lodu" oraz "Czarownica" odradzam lekture ponizszego tekstu, zdradzam zakonczenia!
Jako ze Szkocja obchodzi
nie Wigilie a Pierwszy Dzien Swiat, to trafilo mnie sie kilka dni, wolnych od
pracy. Nastapilo lenistwo totalne, w czym generalnie dopomogla pogoda. Nadeszla
bowiem mgla. Nie zeby jakas tam sobie mgla, ale mgla choc oko wykol. Zasnula
grubym plaszczem cala ziemie i z okna nie widzialam nic dalej niz na kilka
metrow. No po prostu idealna pogoda na lenia!
Rozsiadlam sie wiec
wygodnie na kanapie, wlaczylam samograja i dalej ogladac roznosci. Glownie
Disneya, tak wyszlo.
Po czym naszla mnie reflaksja.
Jak to czasy sie zmieniaja. Kiedy ja dorastalam to Disney serwowal nam schemat podstawowy:
Oto jest ksiezniczka
(tudziez dziewczynka, ale niezwyklej urody i o nie nagannych manierach) i jest
podla czarownica, lub inny przedstawiciel ciemnej strony mocy. Ksiezniczka
zostaje uwieziona, uspiona lub podtruta owocem a do ksiecia nalezy pokonac
przeszkody, smoka, czarownice, koscieja, zle duchy czy tez wielkiego wezyra
........... a potem nastepuje pocalunek prawdziwej milosci no i ZYLI DLUGO I BYLO IM ZIELONO.
Tak to bylo wtedy, a
teraz.....
Zauwazam ze teraz Disney
serwuje nam podejscie „witamy w erze
samoobslugi” u swoich bohaterek. Na tapete wezme Frozen (po Polsku "Kraina Lodu") – wszyscy za bajka szaleja, hit na polkach z dvd i blue
ray. Tworczynie tegoz dziela (tak na marginesie pierwsza kobieta rezyser w
dziejach wytworni) wystosowaly nawet oficjalne przeprosiny do rodzicow na calym
swiecie, przepraszajac za to ze dzieci tak pokochaly nowa bajke, ze nie
przestaja jej ogladac....... bez komentarza.
No dobrze to co my tu
mamy. Mamy dwie siostry, z ktorych zadna nie jest po prostu i bez wyraznej
przyczyny, do szpiku kosci zla. Starsza siostra, w wyniku nieporozumienia
zamraza cale krolestwo i sie wynosi zeby nie narobic wiecej szkod a mlodsza
rusza za nia, by dobrym slowem podniesc ja na duchu i sklonic do porwotu. W
miedzy czasie poznaje ksiecia, bo jakis ksiaze musi przeciez byc. I podazajac
za przykladem promowanym przez ksiezniczki od zarania dziejow, natychmiat sie
zakochuje i planuje wyjsc za maz. I tu zaczynaja sie schody. Nie bede
streszczac calej bajki bo i po co, koniec koncow jest taki. Ksiaze okazuje sie
byc po prostu karierowiczem, prawdziwy ukochany (poznany w trudach podrozy)
aczkolwiek uroczy jest z lekka nieporadny i nie dosc ze nie uratuje wybranki
serca to jeszcze na koniec ona funduje mu nowe sanie!
Pocalunek prawdziwej
milosci, ktory jak wiemy, odczynia wszystkie zle czary, nie przychodzi od ukochanego,
tylko od siostry. Podsumowujac, na problemy nie ma to jak rodzina.
Inny przyklad,
Maleficent (po polsku "Czarownica") - No i kto by pomyslal, ze kultowa protoplastka wszystkich animowanych
czarnych charakterow Disneya (zla krolowa z Krolewny Sniezki byla pierwsza,
tylko nie ubierala sie tak stylowo jak Maleficent wiec malo kto ja pamieta) to
tak naprawde mila dziewczyna/wrozka?
Stala sie zla po tym kiedy jej
skrzydla zostaly ukradzione przez ambitnego mlodego czlowieka. Stefan, bo tak na imie nasz negatywny bohater, zostal potem
krolem, ozenil sie i
doczekal coreczki o imieniu Aurora.
Malutka ksiezniczka zostaje oddana pod
opieke trzem, niezbyt inteligentnym i kompletnie nieodpowiedzialnym wrozkom,
ktore usiluja ja karmic marchewka a Maleficent (czarownica) widzac to z ukrycia opiekuje sie
malenstwem. Poczatkowo chyba tylko po to zeby mala jakos dozyla tych 16 urodzin kiedy klatwa ma sie spelnic.
A pocalunek prawdziwej milosci? Bynajmniej nie przychodzi od ksiecia, tylko od
Maleficent, ktora opiekujac sie Aurora pokochala ja jak corke. Czyli znow, moral ten sam, na klopoty rodzina!
Widac u Disneya czasy sie zmienily,
pierwotny schemat - czekaj na swojego ksiecia a wszystkie twoje problemy znikna, zostaje
zastapiony przez zakasaj rekawy i na wszystko sama zapracuj. Co w sumie nie
jest az takie glupie, zwazywszy na deficyt prawdziwych ksiazat w okolicy,
jednakze mam wrazenie, ze gdzies w tym wszystkim zaczyna troche brakowac
romantyzmu.
Z czego to wynika? Czy z
faktu ze mamy teraz rownoumagicznienie i zarowno ksieciunie
jak i ksiezniczki robia kariery? Czy tez z faktu ze wielkie wytwornie nie moga w kolko odgrzewac
starego schematu, gdyz w swiecie basni liczy sie zysk? Nie wiem...... Chyba poogladam Kung-Fu Panda
;)
Albo ja sie w rozwoju zatrzymalam, albo ta nowoczesnosc nie ma ze mna po drodze, bo mnie podobaja sie stare rysunkowe filmy Disneya. Te nowoczesne 5D i HD i blue ray i bukwicojeszcze, jakos mi nie podchodza.
OdpowiedzUsuńNowoczesnosc to mnie nie przeszkadza. W kinie bylam na Grawitacji i bardzo podobal mnie sie pomysl i realizacja ale jesli chodzi o bajki to teraz wole Dreamworks, Madagaskar czy Shrek.... Disneya kiedys lubilam, ale w miedzy czasie dowiedzialam sie o nim paru rzeczy ktore do postaci pana Walta zrazily mnie na dobre. Z tych bajek ktore kiedys lubilam nadal zostal u mnie sentyment do Piekna i Bestia czy Syrenka Ariel no i jedno z najwczesniejszych wspomnien z dziecinstwa. Krolewna Sniezka, zawsze emitowane na gwiazdke :) Liczy sie jakosc, tak uwazam a duzo z tych nowomodnych bajek jej nie ma :) Pozdrawiam!
Usuń