niedziela, 2 lipca 2017

Kjujewna jedzie do Wod, cz2... czyli ananas do wynajecia

Miasto Bath, słynne jest nie tylko z klimatycznych rzymskich łaźni, ale głownie z Jane Austin. Bohaterki jej noweli często udają się do Bath a sama autorka spędziła tu dużo czasu. Dlatego Bath ma na przykład w ofercie muzeum Jane Austin, czy wycieczki śladami Jane Austin i inne atrakcje związane z epoka Gregorianska. Których, pomimo upodobania do ekranizacji takich jak "Rozważna i Romantyczna" nie zobaczyłam :) Czasu w Bath miałam bardzo mało, skupiłam się wiec na łaźniach rzymskich opisanych w poprzednim poście "Kjujewna jedzie do Wod" oraz zwiedzeniu domu pod numerem 1 położonego na Royal Crescent.

Royal Crescent wybudowano w XVIII wieku, a w 1776 pod numer 1 wprowadził się niejaki Henry Sandford, był to na tamte czasy jeden z najbardziej prestiżowych adresów w Bath.
Dzisiaj dom pod numerem 1 stanowi muzeum, znaleźć tam możemy meble i wyposażenie z epoki. Na parterze znajdziemy jadalnie gdzie, oczywiście jadano, oraz podziwiano ananasa! Ananas był w tamtych czasach bardzo drogi i tylko bogate domy stać było na taki luksus. Kiedy wiec ananas pojawiał się na stole służył jako dekoracja a nie deser. Niektórych nie było stać na własnego ananasa, wiec go wynajmowali, kiedy na przyjecie miały przybyć osoby którym chciano zaimponować. Jak na przykład, przyszłym teściom :) W jadalni znajdował się tez parawan, do czego służy parawan każdy wie, ale czy każdy wie ze za parawanem znajdował się nocniczek? Kiedy potrzeba gości przypiliła nie musieli daleko chodzić!
Jaki był rozkład pokojów kiedy użytkowała je rodzina Henrego Sandforda, tego nie wiem, teraz na przeciwko jadalni znajdziemy pokój pani domu. O brewkach z mysich skorek pisałam już w poście "W pogoni za idealem piekna" jednakże wychodzi na to ze używano ich znacznie dłużej niż pierwotnie myślałam.  Powodem ku temu był fakt, ze damy z epoki gregoriańskiej używały do makijażu specyfiku zawierającego  ołów. Mówiąc krotko, podtruwały się po trochu traciły włosy, brwi, zęby i zdrowie. Dzięki panującej ówcześnie modzie, utratę włosów rekompensowano wielkimi perukami.

Jeśli chodzi o zęby, to przyczyna ich utraty mogły być również predyspozycje genetyczne oraz nadużywanie cukru. Do wykonania sztucznej szczeki używano na przykład kości słoniowej, jednakże bogate damy wolały "prawdziwe" zęby. Bywało wiec tak, ze kiedy jakiś biedak sprzedawał swoje zęby dla pieniędzy, potem nosiła bogata dama , lub gentleman.


Oglądając filmy oparte na książkach Jane Austin, odnosimy wrażenie, ze sypialnia damy była jak twierdza, nic bardziej mylnego. Dama przyjmowała gości w sypialni nawet podczas szykowania się do wyjścia. Zakładam ze suknie miała już na sobie, goście towarzyszyli jej tylko podczas układania fryzury, tudzież nakładania makijażu.
 
 
 
Innym, raczej dziwnym wedle naszych czasów, zwyczajem było by używanie "siusjerki". Byla to ceramiczna sosjerka, używana do siusiania. Dama którą potrzeba przypiliła, umieszczała "siusjerke" pod suknia, miedzy udami...no i siusiała! Ja tylko mam nadzieje ze czynność ta przeprowadzano na osobności oraz ze "siusjerki" trzymano osobno z sosjerkami!
W budynku obejrzeć możemy również sypialnie pana domu, znajduje się ona na pietrze w oddaleniu od sypialni pani domu. Być może małżonkowie nie życzyli sobie, słuchać wzajemnego chrapania!
Na dole, jak tradycja nakazuje, znajdziemy pokój gospodyni a także kuchnie oraz jadalnie dla służby.  Pokój gospodyni, bardzo skromny i praktyczny odpowiadający jej roli w domu. W czasach Wiktoriańskich, zakładam ze również w Gregoriańskich, gospodynie zarządzające wielkimi domami nie miały lekkiego życia. Nie było to mile widziane jeśli miały rodziny, a jeśli zaszły w ciążę (nawet z własnym mężem) natychmiast zwalniano je ze stanowiska. Była to praca dla osoby samotnej, najczęściej starej panny.
Pomieszczenie jadalne dla służby, znajdziemy na tym samym pietrze co gospodyni domowej. Służba jadała tam posiłki a także kiedy państwo byli w domu nie obecni (na przykład spędzali lato w wiejskich posiadłościach) gotowano tam również posiłki. Służba najprawdopodobniej wyposażona była we własne sztućce. W miejskich domach, takich jak ten pod numerem 1, najprawdopodobniej zatrudniano tyko 5 czy 6 osób służby. Kucharka mogla być jednocześnie pokojówką, a stangret mógł równie dobrze podawać do stołu.
 
Korzystając z jadalni dla służby, miedzy innymi zasadami,  nie wolno było przeklinać, ani wycierać noża i widelca w obrus, należało używać własnych sztuców, nie siadać do stołu w kapeluszu oraz należało siadać do stołu kompletnie ubranym. Te i inne zasady obowiązywały nie tylko u Sandfordow ale i w innych domach. 
Na zakończenie, widokówki z Bath. Pięknie miasto, bardzo polecam zwiedzić kiedy będziecie mieli okazje :)
 
 
 
 
 
 
 













7 komentarzy:

  1. Co bede tam jezdzic, przeciez to bardzo daleko, a z Toba juz zwiedzilam. Po co wiec mam nadwerezac kieszen, kiedy Bath juz mam zaliczone. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo pomyślałam :)
      Jesteś naszym przewodnikiem, Kjujewno :)
      Twoje obrazki i tak najpiękniejsze !

      Usuń
    2. Dziewczyny, bycie Waszym przewodnikiem to sama przyjemność :)) Sonic, ciesze się ze lubisz moje fikuśne rysuneczki! Naprawdę :)

      Usuń
  2. Z prawdziwą przyjemnością wybrałam się z Tobą do wód i to jeszcze w słynnym Bath. Bardzo lubię te wycieczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, a mnie było super milo gościć Cie w Bath :) Bardzo krotko tam byłam ale ciesze sie ze miałam ta okazje i mogłam sie podzielić swoimi wrażeniami :)

      Usuń
  3. Jejku ile fajnych ciekawostek zapodałaś nam z tego Bath! No bo najpier Jane Austen (dzieki jej i sióstr ksiazkom przez jakis czas fascynowałam sie w młodosci opisywana przez nie epoką)! Potem te obyczaje domu Stanfordów! Te siusierki, parawanik do intymnych czynności tuż obok miejsca dla gości, te mysie skórki i ananasy na wynajem, te osobne sypialnie, te wielkie przestrzenie rezydencji, te surowe zakazy i nakazy, a przede wszystkim niezapomniana moda z tamtego okresu - najpierw te koszmarne, wysokie jak piramidy fryzury i wydęte kuperki sukien a potem wysokie stany i spanielowate włosięta! Uwielbiam takie smakowite opowieści, no i Twoje rysuneczki jako ilustrację doń! Dzięki, Maju!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo sie ciesze kiedy moje ciekawostki sie spodobaja, historia taka "z zycia wzieta" bardzo mnie interesuje. Dzieki takim wyprawom moge sobie wyobrazic jak sie kiedys zylo i tym bardziej doceniac czasy dzisiejsze, ktore co prawda doskonale nie sa ale za to nie wymagaja ode mnie uzycia siusjerki gdzies za parawanem ;) Pozdrawiam Olgo :))

      Usuń