niedziela, 11 czerwca 2017

Kjujewna w Kamiennym Kregu, bynajmniej nie brazyliskim.....*


Kolejnym punktem mojej wycieczki, o której pisałam w poprzednim poście Jaskinia Serowa, będzie, oczywiście, Stonehenge. Tajemniczy kamienny krąg w Anglii od lat fascynuje naukowców i badaczy oraz pobudza ludzka wyobraźnie. Na temat jego powstania oraz przeznaczenia, krąży wiele legend ale jak dotąd nikt może z cala pewnością odpowiedzieć na mnożące się pytania.

Pod względem organizacji Stonehenge jest jak znakomicie naoliwiona maszyna turystyczna. Przestronny parking znajduje się niedaleko dużego nowoczesnego budynku. Przed wejściem na teren obiektu strażnik sprawdza zawartość każdej torby. Po czym każdy zwiedzający sprawdzany jest wykrywaczem metalu.
Na terenie należącym do zabytku,  oprócz obowiązkowej jadalniani, sklepu z pamiątkami oraz małego muzeum, znajdują się tez zrekonstruowane domki. Podobno w takich (lub podobnych) mieszkali ludzie przybywający do Stonehenge na święto przesilenia letniego i zimowego.
 

Ze Stonehenge bardzo silnie wiążą się nam postacie druidów. Generalnie uważa się druidztwo za zawód wykonywany przez wychudzonych i posępnych starców, jednakże już nawet starożytni rzymianie wiedzieli o istnieniu kobiet druidów. Cesarstwo rzymskie nie przepadało za druidami, jako ze byli oni (i one) duchowymi i politycznymi przewodnikami Celtów. Aby raz na zawsze pozbyć się tych,  wpływowych i niewygodnych,  ludzi w 60 roku zorganizowano ich rzeź.  Wtedy na czele powstania przeciwko rzymianom stanęła legendarna Boudicca. Nie ma bezpośrednich dowodów na jej istnienie, jednak jej legenda przetrwała do dziś.  Boudicca była przywódczynią plemienia Iceni.  Podobno skrzyknęła plemiona celtyckie do walki,  po tym jak jej córki zgwałcono a ja samo wychłostano publicznie.  Niektórzy jednak uważają ze Boudicca należała również do kasty druidów,  a powstanie miało nie osobiste a polityczne podłoże i było odzewem na wyżej wspomniana już masakrę.



Do samego Stonehenge można dostać się na dwa sposoby, spacerkiem przez łąki lub specjalnie oddelegowanym autobusem. Nie wiedząc jak daleko trzeba by iść, decyduje się na autobus. Okazuje się że wcale nie jest daleko.  Postanawiam wiec powrotna drogę odbyć pieszo. Z okien autobusu widzę zielone mini pagórki, które jak się później przekonałam stanowią cześć atrakcji.

Wysiadam z autobusu i kilka chwil później staje oko w oko, a raczej powinnam rzec,  oko w kamień, z jednym z najbardziej tajemniczych miejsc na ziemi. Do kamiennego kręgu nie wolno się zbliżać, co ma tak naprawdę sens. Biorąc pod uwagę ze ludzie nawet nie naumyślnie potrafią rożne rzeczy niszczyć. Mistyczne kamienie Stonehenge otacza wianuszek turystów z całego świata. Wszyscy pozują na tle kamieni. Ja głownie staram się zrobić zdjęcia "bez ludzi" co raczej nie do końca mi się udaje. Rozglądam się dookoła, niedaleko znajduje się droga szybkiego ruchu. Stojące w korku samochody osobowe i ciężarówki nie dają zapomnieć o cywilizacji.


Rozumiem środki ostrożności, jednakże odczuwam rozczarowanie,  ze nie wolno się do Stonehenge zbliżyć. To trochę tak jakby zwiedzać zamek obchodzac go tylko w kolo. Po obejściu kamiennego kręgu nie pozostaje nic innego jak wracać. Zamiast jednak ustawić się w kolejce do autobusu, ruszam w kierunku tych malutkich zielonych wzniesień które wcześniej widziałam z okna.

Nazywają się one Cursus, od łacińskiego cursum, czyli bieg. To dlatego,  ze początkowo podejrzewano iż są to pozostałości po rzymskich torach wyścigowych. Badania nad nimi wykazały,  ze są starsze od samego Stonehenge. Kiedy oddalam się od kamiennego kręgu oraz rosnącej z każdą chwila kolejki oczekującej na autobusy powrotne, ogarnia mnie cisza, powoli zbiera się na deszcz (bo jakże by inaczej) jednak nie pada jeszcze i wszędzie dookoła słychać śpiew ptaków. Napawam się spokojem tego miejsca,  bowiem niewiele ludzi decyduje się na spacer przez pola. Wspinając się na pierwszy z tajemniczych końców,  po raz pierwszy od czasu przybycia do Stonehenge,  zaczynam odczuwać magie tego miejsca.

 
Najtęższe umysły archeologów dwoją się i troją by rozwikłać tajemnice Stonehenge i Cursus, jak dotąd możemy jedynie zgadywać. Dawno temu wybrano to miejsce z jakichś powodów i włożono dużo pracy w jego budowę. Osobiście uważam ze nigdy nie dojdziemy do tego co zainicjowało jego budowę i czemu akurat tutaj.

W drodze powrotnej z kamiennego kręgu Stonehenge, przejeżdżam przez niedaleko położoną wioskę Shrewton,  gdzie na skrzyżowaniu spostrzegam dziwna budowle. Zatrzymuje się wiec na chwilę,  po to by odkryć,  ze kopula z kamieni służyła za wiezienie.

 
Jakże okrutna była to kara, zamknąć kogoś bez dostępu do światła, w zimnych murach malutkiego budyneczku. Niedaleko od mini wiezienia znalazłam tez ciekawe budynki z dachami pokrytymi słoma.
 
* Wyjaśnienie dla niewtajemniczonych, tytuł posta odnosi się do raczej przygnębiającego serialu produkcji brazylijskiej z roku 1981. Ten niezwykle popularny gniot, podbił telewizory polaków w czasach młodości kjujewskiej. A Stonehenge jako taki nie ma z nim nic wspólnego.

16 komentarzy:

  1. Czytałam sporo na temat tajemniczego kręgu, jakiś film sf oglądałm.
    Też nie sądzę aby odkryto prawdę.
    Brazylijski gniot oglądałam ku uciesze rodzinki bo się zaparłam że obejrzę do końca, aczkolwiek było to trochę masochistyczne przedsięwzięcie. Gdyby wyrzucić durne dłużyzny w trzech odcinkach by się zmieścił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wlasciwie to z calego serialu pamietam juz tylko czołówkę. Były w niej takie kamienne krasnale skute łańcuchami. Jakoś mnie ten widok za każdym razem przygnębiał :/ A Stonhenge to temat rzeka! :)

      Usuń
  2. O serialu nawet nie slyszalam, a ostatnim brazylijskim, jaki ogladalam, byla Isaura.
    Stonehenge zna kazdy, a co najmniej kazdy powinien wiedziec, o czym mowa. Jednak z takich postow czlowiek dowiaduje sie rzeczy, o ktorych nie wiedzial.
    Ciekawa wycieczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta sama aktorka Lucelia Santos w obu grała. Zdaje sie ze Niewolnica Isaura była pierwsza i potem na fali popularności dorzucili Kamienny Krąg. Ale mogę sie mylić . Cieszę sie ze wycieczka sie spodobała :)

      Usuń
  3. O, ten słynny krąg kamienny, chętnie też bym odwiedziła...
    Pozazdrościć możliwości.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tymi możliwościami to tak różnie bywa ;) ale dokąd na Wyspie jestem to trzeba korzystać. Różnie to w życiu bywa... Trzeba łapać szansę za uszy! pozdrawiam nawzajem!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak samo czulam sie w Kornwalii, wedrujac po bezkresnych polach, co chwile natykajac sie na jakies kamienne budowle. Te magie sie czuje, oddycha sie nia, to jest wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie bylam w Kornwalii :) Chetnie sie kiedys wybiore.... zgadzam sie Iwono, magia jest ulotna i chetnie czai sie na polach i w lasach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Drugie takie miejsce, ktore mozna deptac, a tajemniczosc i magia siedza i jakos obojetne sa nasze pragnienia odpowiedzi na pytania na temat miejsca :) to Maiden Castle (Dorset). O wiele wiecej o tym miejscu wiadomo, ale bedac tam czuje sie COS. Bylam tylko raz, strasznie dawno temu a wrazenie, uczucie i sama-nie-wiem-co, jak bylo tak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dorset? Chętnie zobaczę kiedy znów się do Anglii wybiorę :) nie zanosi się na razie ale będę pamiętać! Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w zasadzie cale Dorset piekne jest! Mialam antyczna dosc ciotke, co mieszkala we wsi o ciekawej nazwie Langton Herring, tuz na Cesil Beach, kolo Weymouth. ptactwo blotne, piekne brzegi. Wies ciotki bardzo obrazkowo - pocztowkowa. niestety chalupy krytej strzecha NIE zostawila mi w spadku :/ Mozna objechac cale Dorset i ciagle same ladne miejsca sa :)

      Usuń
  9. Wiesz, Zaciekawiłas mnie tym Dorset, wrzuciłam w googla i cały zapał natychmiast mi przeszedł.... Ponad 8 godzin jazdy! Dalej jeszcze niż byłam ostatnio a do tej pory tylna cześć ciała mnie boli na samą myśl o tak długiej podróży ;) ale o Dorset napewno będę Pamiętać :)) a chaty krytej strzecha szkoda. Tylko raz widziałam i są niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie warto :( po pierwsze, muszę się jakoś zawieść na lotnisko. Zapłacić za parking. Po drugie na miejscu muszę wynająć auto, bo jakoś na miejsce i inne miejsca które warto zobaczyć trzeba się dostać, po trzecie jako osoba z wyganiami dietytycznymi potrzebuje swojego jedzenia, zapakowawaszy wszystko w auto mam spokój i czuje się bezpiecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jestes skomplikowana istota. Jedz samochodem rozstawnymi konmi. na popas stan tu i tam....dojedz do Hexham jednym rzutem, potem do Malvern czy okolice i potem hop siup, na dol ;)

      Usuń
    2. Skomplikowana? Byc moze :) Prosto rzecz ujmując, w tym roku nie ma już w budżecie kolejnej podroży do Anglii. Jeśli jeszcze znów kiedyś nadarzy eis taka okazja to będę pamiętać o odwiedzinach w Dorset :)

      Usuń