Palac Falkand. Znajduje się po drugiej (nie tej co Edinburgh) stronie zatoki i wybudowano jako domek myśliwski królewskiego rodu Stuartow. Jak na siedzibę królewska w Szkocji jest raczej nietypowy. Po pierwsze nie jest zamkiem a pałacem, jego obronność wiec pozostawia wiele do życzenia. Po drugie, położony jest w miasteczku a nie poza. Miasteczko to samo w sobie jest urocze i służyło jako plan filmowy popularnego serialu Outlander.
O innym zamku również występującym w tym popularnym serialu i nie tylko, pisałam TUTAJ i był on również wybudowany jako domek myśliwski. A teraz oba zrobiły karierę filmowa.
Drewniane
drzwi które prowadzą do środka zdobi niezwykła kołatka w
kształcie delfina. Wewnątrz przy małym biureczku stoi za kasa
starsza pani która natychmiast rozpoznaje polski język i sugeruje
ze w każdym pokoju znajdują się karty opisujące po polsku co
ciekawsze fakty z epoki. Od niej tez dowiaduje się ze w okolicy
mieszka sporo Polaków oraz ze często turystycznie odwiedzamy to
miejsce. Takie karty są bardzo użyteczne, lecz nie zawsze polski
jest uwzględniony obok bardziej popularnych języków jak francuski
czy niemiecki.
W
pałacu znajdziemy ciekawy akcent polski, portret Matki Boskiej
Ostrobramskiej (zdjęcie z internetu) podarowany po wojnie właścicielom zamku przez
stacjonujący nieopodal batalion lotniczy. A wykonany został z łusek
po napojach oraz pustych puszek po żywności. Twarz namalowano farba
olejna. Dedykacja pod obrazem brzmi:
My
polscy spadochroniarze z 3'go batalionu oddajemy wam, ludziom z
Falkland obraz naszej Matki Boskiej Ostrogskiej jako pamiątkę naszego
pobytu w Falkland oraz jako dowód wdzięczności za dobroć jaka nam okazaliście. Obraz ten na zawsze oddajemy pod opiekę kaplicy w pałacu
Falkland. Oby na zawsze zcementowal przyjaźń pomiędzy naszymi narodami.
Falkland 1944r
Kustoszki
wolontariuszki w pałacu są niezwykle przyjazne i jak tylko
zauważają ze jesteśmy zainteresowane ich wiedza chętnie wdają
się z nami w pogaduszki.
Od
nich dowiadujemy się ze bogaci oszukiwali na polowaniach, bo jelenie
były uprzednio zaganiane na zamknięty teren skąd nie było
ucieczki. Inna paskudna rzeczą jaka robiono było zaszywanie oczu
Sokołów złapanych dla sportu sokolnictwa. Oraz używanie psów
jako korby do rożna. Te pieski były specjalnie hodowane i tresowane
by całe życie kręcić się wkoło.
Cześć
pałacu w której podziwiać można piękne meble została
odrestaurowana przez właścicieli tak by wyglądać na 1600 rok.
Meble i inne które tam znajdziemy są z tej epoki, można tez
podziwiać przepiękne malowane sufity. Dowiadujemy się kiedy orszak
królewski podróżował od zamku do zamku to zabierali ze sobą
wszystko. Od sztuców po gobeliny. 15 wozów potrzeba było by
załadować składane stoły, wszystkie dekoracje i loża królewskie.
12 wozów było potrzebnych by przewieźć królewskie fatałaszki. A
mam na myśli 12 wozów na osobę. Czasy się zmieniają lecz kobiety
nie. Wtedy tak samo jak teraz nasze ubranie świadczyło o statusie,
tylko ze zamiast dyskretnej etykietki Prada, gdzieś pod kołnierzem
(lub gigantycznego napisu Adidas na nogawce) noszono kryzy i suknie w
których nie dało się przejść przez drzwi inaczej niż bokiem.
Inna sprawa ze suknie te były raczej woniejące. Po pierwsze nie
prano ich, czasami czyszczono popiołem. Ale to nie wszystko, kiedy
królowa nie pozwalała swoim dworkom ruszyć się z miejsca całe
godziny biedne kobiety po prostu siusiały tam gdzie stały. Nie
trzeba zbyt wybujałej wyobraźni by zdać sobie sprawę ze stanu ich
pantofelków kiedy tak stały w parujących kałużach.
Inna ciekawostka było krzesło kary. Dzieci jak to dzieci, nawet królewskie czasem są niegrzeczne. Co prawda na księcia nie wolno było
podnieść ręki lecz wymyślono inna metodę karania za
nieposłuszeństwo. Używano do tego krzesła kar. Krzesło takie
wyglądało prawie całkiem jak dzisiejsze plastikowe i wysokie na których
sadzamy dzieciaki do stołu. Różnica polegała na tym ze krnąbrnego
księcia sadzano tam na długie godziny, gdy się znudził i zaczął
wiercić to spadał na podłogę. Ot tak się karze błękitna krew.
Królowa
Maria Stuart która często bywała w tym pałacu lubiła polowa, w
szczególności na dziki które specjalnie dla niej sprowadzono z
Francji. Szokowała tez swój dwór bowiem do polowań zakładała spodnie.
Ulubiony kolor królowej który nosi na większość portretów to
czerń, który sugeruje pobożność ale jednocześnie
bogactwo bowiem czarne suknie były jedynymi z najdroższych. Podobno
trudno było osiągnąć taki barwnik. Jeśli chodzi o cenniki z
epoki to na przykład koszt loża królewskiego wynosił w
przełożeniu mniej więcej tyle teraz najbardziej luksusowe auta na
świecie typu Porsche. Nic dziwnego wiec ze ich nie zostawiali na
zamkach gdzie zimno i wilgoć, nie ogrzewanych pomieszczeń, szybko by
się z drewnianymi meblami rozprawiły.
Kiedy
siadano do stołu to najpierw pożywiał się król z rodzina a
pozostała cześć dworu czekała na resztki. Czasami zastanawiałam
się czemu bogaci ludzie z dawnych portretów nigdy się nie
uśmiechają, myślałam wtedy ze to dlatego iż pozując godzinami
do portretu trudno było utrzymać radosny wyraz twarzy. Okazuje się
ze najprawdopodobniej to dlatego ze mieli problemy z zębami. Po
pierwsze tylko bogatych stać było na słodycze i odpychali się
nimi bez umiaru, a także szorowali żeby cukrem. Innym dowodem
bogactwa było zdobienie deserów złotem. Wierzono wtedy tez ze
brązowy chleb jest niezdrowy.
Inne
ciekawe wierzenia uwzględniają przekonanie ze psia kupa to
najlepsze lekarstwo na ból gardła. Na problemy z moczeniem się
nocnym należy zjeść mysz. A kiedy uderzy plaga czarnej ospy wąchać
bąki ze słoika. Nikt mi jednak nie wytłumaczył jak się te bąki umieszczało w słojach? I czy słoje z bąkami w środku sprzedawano w aptekach? Kolejna myśl, czy intensywność bąka podnosiła cenę a konkretny zapach miał wiesza skuteczność? Na przykład bąki po fasoli lepsze od bąków po grochu.....? O innych podobnych ciekawostkach pisałam w poście Średniowieczne cuda wianki
Kiedy
się o tym wszystkim myśli to realia tamtych czasów nagle przestają
wyglądać (i pachnieć) tak różowo. A pałac gorąco polecam każdemu
zwiedzającemu. Piękne miejsce, pełne bogatej aczkolwiek historii.
p.s Na stronie internetowej pałacu znajduje się Virtualny Spacer! Przy pomocy strzałek można przejść
się można elegancko po całym pałacu i wszystko dokładnie
obejrzeć :) Zapraszam!
Prawdziwy pałac, robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńAle wierzenia mieli paskudne :-)))
Takiego leczenia to ja nie chcę :-)))
Takiego leczenia to i ja nie chcę :) pałacyk malutki ale uroczy. Warto użyć opcji wirtualnego spaceru :))
UsuńAle ze co z ta psia kupa? Ekhem... jesc czy tylko okladac szyje na bol gardla? Tak czy siak obrzydlistwo!
OdpowiedzUsuńPrzy "meblach z epoki" stosi sobie w kaciku calkiem wspolczesna metalowa drabinka. A moze i ona jest z epoki? :)))
Jeść Aniu, nie odkładać gardła tylko jeść :( widać komuś się zapomniało drabinki usunąć po odkurzaniu mebli, zdarza się :)
UsuńDzięki Tobie troszkę sobie zwiedzam Europę ;)
OdpowiedzUsuńGłównie zamki w Szkocji :) cieszę się że mogę się podzielić swoimi doświadczeniami :)
UsuńKolejny raz z zachwytem przeczytałem i obejrzałem :) Ale masz szczęście...
OdpowiedzUsuńWspółczuję damom woniejących sukien, a książętom krzesła kary :D
Ale te porady na moczenie nocne i ból gardła to już z lekka obrzydliwe...
Ściskam serdecznie!
A ja Cie zawsze serdecznie witam u siebie :) Z tymi wierzeniami to troche jest tak jak dzisiaj, jedni wierzą ze witamina C pomaga na przeziębienie inni ze antybiotyki.. Wtedy tez opinie sie roznily i lekarstwa rowniez :)
UsuńSciskam nawzajem!