Dom ten oraz włości, zostały podarowane niejakiemu lordowi Hamiltonowi, przez króla Roberta I'go, za jego wsparcie podczas słynnej bitwy o Bannockburn. Dom ten otwarty jest dla zwiedzających tylko 8 razy w roku. Wyznaczone zostały dni od maja do października, kiedy to wolontariusze otwierają dom i oprowadzają gości po tym co z niego zostało. A zostało niewiele. To dlatego, ze dom ten rodzina Hamiltonow oddala w powiernictwo lokalnym władzom. Lokalne władze zatarły chytre raczki i ochoczo zabrały się za rozbieranie budynku, który postrzegano głownie jako fantastyczne źródło materiałów budowlanych. Zdjęto sufity, miedzy innymi piękny drewniany, który wysłano jak twierdza niektórzy do Glasgow a inni ze do Edynburga, na ciężarowce by go ..... pościć z dymem. I wtedy nastąpił, mały cud. Jedna z wolontariuszek wspomniała, ze na terenie był chłopiec, pozwolono mu się bawić i chodzić dookoła gdzie popadnie. W celach zapewnienia sobie rozrywki, zaczął odrywać tynk ze ściany. Pod tym tynkiem ukazały się malowidła.
Kiedy specjaliści obejrzeli te malunki to rozbiórkę wstrzymano. Nie tylko, ze prace rozbiórkowe ustały, to jeszcze zdarzyli na czas zatrzymać zniszczenie tegoż drewnianego sufitu, który został przywieziony z powrotem, po czym złożony na nowo i teraz można go znów podziwiać w tym co zostało z budynku.
Podobno dom Kinneil nawiedzany jest, jak zresztą każdy szanujący się zabytek, przez duchy. Tu należy szczególnie wymienić Białą Dame. Wspomina o niej juz w XIX wieku Maria Edgeworth, która odwiedziła w Kinneil swoja przyjaciółkę panią Stewart. Pani Edgeworth co prawda sama Białej Damy nie widziała, wspomina o niej jednak z zaciekawieniem, jako o dobrze urodzonym duchu lady Lilyburn, która ma w zwyczaju pojawiać eis na murach i rozpościerając białe skrzydła szybować w dol. Czasami kiedy nie jest w nastroju do lotów chodzi po pokojach i tupie strasząc pokojówki.
Ścieżka ta zaprowadziła mnie do pozostałości po rzymskich legionach które stacjonowały tu cale wieki temu. W Anglii możną podziwiać pozostałości muru Hadriana, a tu w Szkocji mamy resztki muru Antoniusza.
Mur ten wzniesiono gdy jeszcze imperium rzymskie starało się podbić Szkocję, znana wtedy jako Kaledonia. Niestety, ku ogromnemu rozczarowaniu podbijających, Kaledonii nie dało się tak łatwo zdobyć. Zamieszkana była bowiem przez Piktow. Zawzięte i uparte plemiona piktyjskie nie miały ochoty na rządy rzymian w swoim kraju i nawet takie cuda cywilizacji jak akwedukty czy rzymskie łaźnie nie były w stanie zmienić ich zdania.
Podczas mojej wizyty na włościach Kinneil, pogoda nie do końca dopisała. Większość czasu było wietrznie, chłodno i raczej pochmurnie, pod wieczór wyszło na trochę słonce lecz nie aż tyle bym mogla nazwać ten dzień ciepłym. Nie miej, spacer po włościach zaliczam do przyjemnych.
Dwa malownicze bajorka, w tym jedno okupowane przez parę łabędzi, oraz tereny spacerowe są tam na tyle urokliwe by przygodny spacerowicz mógł się na chwile odprężyć i cieszyć kontaktem z przyroda.