Tradycyjne
wyobrażenie Wikinga obejmuje topór, brodę, mięsnie hełmy miecze I kolczugi,
oczywiście teraz już wiadomo ze wikingowie byli rożni. Jedni zajmowali się
wyprawami łupieckimi, inni uprawa ziemi. No i nie nazywali się Wikingami. O tym
wszystkim wiedziałam już wcześniej, jednakże o świętym Wikingu zwanym Magnusem, dowiedziałam się
dopiero na Orkadach.
Czy święty Magnus,
był faktycznie tak święty jak mówi legenda? Tego nie można naprawdę określić,
według wierzeń bowiem Magnus zamiast ruszać w boj z kolegami wikingami wolał
zostać na statku i się modlić, a kiedy jego kuzyn Haakon (uprzednio zwabiwszy niecnie
w zasadzkę) planował zabicie go, Magnus modlił się o jego dusze. Uprzednio proponował
rozwiązania alternatywne, takie jak, jeśli puścisz mnie z życiem to ja
obiecuje na zawsze się wynieść z kraju i nigdy nie wracać, lub tez a może
zamiast zabijać mnie to byś mnie po prostu wrzucił do lochu na resztę życia?
Podobno Haakon to by się nawet zgodził, ale reszta wikingów oponowała
przeciw aktowi łaski i tak zakończyło się życie świętego Magnusa. Po śmierci
najpierw został pochowany byle gdzie, ale później jego szczątki zostały
przeniesione na Birsay gdzie ponoć zaczęło dziać się cuda, a potem wylądowały w
środku kolumny w katedrze Kirkwall (tak zwanej katedrze świętego Magnusa) gdzie
pozostają do dnia dzisiejszego.
Zaraz obok
katedry znajduje pałac biskupi oraz pałac hrabiów (earl po polsku hrabia) Oba
bardzo ładne, aczkolwiek w ruinie, z pałacu biskupiego rozciąga się piękna
panorama na Kirkwall.
Podążając śladami
wikingów, docieram do maleńkiego (naprawdę maleńkiego) centrum sagi Orkeyinga.
Znajduje się ono tuz obok resztek Orphir (kosciol/katedra) oraz jeszcze
bardziej marnych resztek BU. Nie, nie próbuje nikogo przestraszyć. Bu to nazwa
wielkiej pijalni. Halu pijalnego, gdzie jak sama nazwa wskazuje wikingowie
pili. Bez umiaru i do imetu. Hal w czasach swej świetności podobno był ogromny
i zapewne wypełniony trunkami po sam dach. Do dnia dzisiejszego przetrwały
ruiny i wspomnienia wielkich uczt i pijaństwa, pomieszanych zakładam z jakimiś
bitkami a także użyciem toporów w kwestiach rozwiązań sporów.
Obok Bu znajdują się
resztki kościoła. Ponoć Haakon, kuzyn Magnusa, po uśmierceniu świętego kuzyna
czuł wyrzuty sumienia i ruszył do ziemi świętej. Ja bym powiedziała, ze raczej usłyszał
gdzieś ile złota można z takich wypraw przywieść, ale przecież nie będę kłócić
się z legendą. A po powrocie zainspirowany tamtejsza architektura, nakazał
budowę Orphira. Przetrwał ten zabytek stulecia, po czy został rozebrany na
budowę kościoła protestacyjnego, który już nie istnieje.
Po drodze (aczkolwiek dosc daleko) do
kolejnego zabytku o którym już za chwile, znajduje się malutkie muzeum.
Znajdziemy w nim pamiątki z wielu lat historii Orkadow. Miedzy innymi niezwykła
(jak dla mnie) wystawe kamieni połszlachetnych. Przekonałam się bowiem na
własne oczy ze kamienia połszlachetna widziane oczami człowieka a widziane
oczami stworzeń obdarowanych zdolnością widzenia w ultrafiolecie to zupełnie
inne kamienie.
W tym samym muzeum znaleźć można różnorakie starocie które przetrwały po dzień dzisiejszy, na przykład pralka z wirówka. Ostrzałka do nowy i nożyczek. Oraz box bed (łozko pudło) specjalne lóżko, w takich lóżkach działo się życie Orkadów. Cale rodziny spały w nich razem na tak zwanej kupie, czasem zony rodziły obok smacznie śpiących mężów i dzieci.
Po pierwsze została przerobiona z typowych wojskowych baraków na kaplice, a przez baraki mam na myśli te metalowe, tunelopodobne konstrukcje z metalu. W skrócie, jeńcy Włoscy przetransportowani na Orkady by pracować przy budowie bariery Churchila (była konieczna niestety, po tym jak niemiecka lodź podwodna się przemknęła nocą i zbombardowała wielki okręt wojenny Królewski Dąb (Royal Oak) zginelo 833 ludzi z załogi liczącej 1.400 osób.
Włoscy jeńcy, oprócz pracy przy barierze, zajmowali się tez upiększaniem terenu, posadzili kwiatki (sami z siebie) zrobili dróżki w obozie a najbardziej kreatywny z nich niejaki Domenico Chiocchetti zrobił posag świętego Jerzego z drutu i cementu.
Jednej rzeczy brakowało wierzącym Włochom, kaplicy. Zarządca obozu i kapelan, zorganizowali jakoś dwie takie chaty/baraki z blachy, które połączone w całość miało stanowić pól szkole a poł kaplice. Włosi uszczęśliwi zaraz zabrali się do roboty, wcześniej już wspomniany Domenico, oraz jego pomocnicy, Buttapasta (praca w cemencie) Palumbi (kowal), Primavera oraz Micheloni (elektryka) i wielu innych. Kiedy chłopaki skończyli swoja (kapliczna) polowe budowli, okazało się ze jest tak cudna ze reszta zbyt bardzo odstaje od reszty, dostali wiec pozwolenie na dokończenie pracy. Kaplica wzniesiona z miłości i oddania przetrwała lata lecz od kiedy włoska ekipa została zwolniona do domu popadała w ruinę. Dzięki filmowi dokumentarnemu BBC o kaplicy coraz więcej turystów napływało do tego miejsca i dzięki tym funduszom kaplica została uratowana i do dziś można ja podziwiać.
Po krótkim
raczej pobycie, bo byłam tylko kilka dni na Orkadach zegnam się z główna wyspa. Przeprawa
jest znacznie mniej przyjemna niż bym sobie tego życzyła. Zielona na twarzy
podziwiam tak zwanego Staruszka z Hoy, jest to stara (podobno około 250 lat) formacja
skalna przy wyspie. Mam nadzieje kiedyś wrócić na Orkady i zwiedzić mniejsze wysepki.